Czasami mój tzw. zdrowy rozsądek (w skrócie zd ;-)) postanawia wybrać się na samotny spacer, a puste miejsce po nim natychmiast zajmują pomysły, projekty i myśli, noszące do tej pory etykietkę "eee tam, bez sensu" albo "zrobię to później" albo "nie mam teraz forsy" ;-) Tak było i w tym wypadku. Ledwo zd zniknął, w głowie pojawił się szatański podszepcik, ze może by tak wyczyścić marne oszczędności na boku (naprawdę marne, hehe ;))) i spełnić mężowskie marzenie o rozkręceniu domowego browaru, zwłaszcza, że akurat zbliżała się pewna Ważna Data i okazja była, jak znalazł :-)Jak pomyślałam, tak zrobiłam, szybko, szybko, żeby zdążyć przed powrotem zd ;-) Udało się! Paczka przyszła co prawda z lekkim poślizgiem, ale czego tam nie było! Wielkie gary, całe kilogramy jakiejś paszy, termometry, drożdże, różnego rodzaju mikstury... Piwowar in spe był zachwycony i natychmiast domówił wielki gar do wekowania słoików, twierdząc, że ten będzie idealny w etapach wymagających podgrzewania i gotowania. Na ogół używa się trzydziestolitrowych garnków emaliowanych, ale takiego ciężaru nasza płyta indukcyjna mogłaby nie unieść, podobnie jak nasz budżet, bo okazuje się, że takie gary są bardzo drogie. Na szczęście garnek do wekowania sprawdził się bardzo dobrze, choć nie obyło się bez przygód. Otóż posiada on pewne zabezpieczenie, które nie pozwala na zagotowanie zawartości. To zabezpieczenie mozna łatwo usunąć, ale kiedy gar jest pusty, a nie wypełniony po brzegi lepką cieczą :-)) Tak zaczęło się przelewanie do mniejszych garnków, gotowanie partiami na indukcji, tu się wylewa, tam cieknie, achh, nie chcecie wiedzieć, jak wyglądała moja mikrokuchnia :-)) Po tej akcji wydawało nam się, ze nasza pierwsza warka będzie do niczego i z dużym niepokojem czekaliśmy na efekty. Na szczęście sprawdziło się chyba powiedzenie, ze najgorsze domowe piwo i tak jest lepsze od najlepszego kupnego ;-)))) Piwo było pyszne, a mój mąż został okrzyknięty (przez Specjalną Komisję Ekspertów ;-)) Rodzinnym Piwowarem :-)))
Etapów warzenia piwa jest kilka i w zalezności od rodzaju warki, róznią się one szczegółami. Część tych przygotowań mozna pominąć i skorzystać z wielu dostępnych brew-kitów czyli półproduktów, ale my postanowiliśmy zrobić wszystko sami, od początku do końca. W miarę naszych mozliwości, oczywiście, bo wiadomo, ze zboza i chmielu uprawiać nie będziemy (choć są i tacy! :-)).
Pierwszym etapem jest zacieranie słodu. Główną rolę odgrywa tu temperatura, której co prawda musimy bardzo pilnować (na zdjęciu powyzej), ale nie jest to az tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Skrobia rozkłada się na cukry, a stąd prosta droga do alkoholu ;-)) W powietrzu zaczyna unosić się słodki zapach, przypominający nieco piekący się chleb. Nasz synek ząda wtedy buły, bo robi się głodny :-)))) Nie ma obaw, mieszkanie nie zamienia się w zakłady Polmosu ;-))) Aromaty są naprawdę fajne :-) Próba jodowa powie nam czy zacieranie skończyło się powodzeniem, czy musimy dalej działać:
Jeśli okaze się, ze zacier jest gotowy, mozemy przystąpić do filtracji. Krótko mówiąc, oddzielamy płyn (zwany od tej pory brzeczką) od plew czyli młóta. Młóto mozna jeszcze wykorzystać przy pieczeniu chleba, czego nawet próbowałam (dwukrotnie!), ale jak do tej pory, bez powodzenia ;-) Straszne gnioty mi wyłaziły! Pyszne, ale jednak gnioty ;-))) Jakby się przyłozyć, to mozna by takim bochenkiem zrobić komuś kuku :D
Wracając do piwa, gotową brzeczkę chmielimy, chłodzimy (wanna zajęta na pół dnia, mówię Wam ;-)), karmimy drozdzami i odstawiamy do fermentacji: najpierw burzliwej, a następnie, nieobowiązkowo, cichej. A potem juz tylko rozlewanie do butelek (tu dziękujemy za dostarczenie szkła krewnym i znajomym ;-)), kapslowanie i leżakowanie, które średnio trwa jakieś 3 tygodnie, choć są i takie gatunki piw, które wymagają jedynie tygodnia. Doświadczenie ;-) nam jednak podpowiada, ze im dłuzej, tym lepiej :-)
Wbrew temu, co moze wynikać z tej plątaniny zdań, którą Wam powyzej wyłożyłam, warzenie piwa nie jest ani bardzo skomplikowane, ani trudne. Kazdy gatunek ma swoje wymagania, zawarte w szczegółowych instrukcjach, które poprowadzą Was krok po kroku przez piwne czary-mary ;-) Naczelny Piwowar twierdzi, ze po pierwszym warzeniu juz dobrze wiedział co z czym się je i kolejne warki nie stanowiły większego problemu. Rzeczywiście, kuchnia tez wyglądała jakby lepiej ;-)))
Jesli macie ochotę na domowe piwo, koniecznie wyślijcie swój zd na spacer i działajcie :-) Czasami warto nawarzyc sobie piwa i później je wypić ;-)
hik! :DDD
O kurcze ważenie piwa w domu! rewelacja:)))))
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszej produkcji!:)))
pozdrowienia
Aniu, dzięki :-))) Jesli będziecie kiedyś w poblizu, zapraszamy na degustację ;-)
Usuńwow, podziwiam ;) hmm... zastanawiam się, czy by mojemu mężowi o tym nie wspomnieć, ale boję się, że się zapali :)))
OdpowiedzUsuńMałgosiu, hmmm... ;-) No kuchnia i łazienka moga być wyłączone na jakis czas z obiegu, hi hi ;-))) Ale ma to swoje dobre strony, no bo JAK w takich warunkach gotować obiad? ;-)))))))
Usuńwłaśnie myślałam, że dawno Cię nie było, teraz rozumiem, pasja którą się warzy - wciąga ;)
OdpowiedzUsuńJo, hihih ;-))
UsuńOch, nazbierało mi się trochę zaległości, nie tylko u mnie, ale i u Was. Wpadam i wypadam :-)
widziałam niedawno w Tesco cały osprzęt do ważenia piwa. ustrojstwo było ciężkie i kosztowało 199,99 zł we promocji :) nie nabylim, bo piwoszami nie jesteśmy, ale tak sobie myślę, że sporo frajdy w tym być musi. i ta piana. na 2 palce ;>
OdpowiedzUsuńfotoszepty - tak, tak, frajda jest :-) ja tez piwoszem nie jestem, ale od czasu do czasu, zwłaszcza latem, lubię napić się dobrego piwa :-) jedno mamy takie leciutkie, warzone ze skórką pomarańczową i kolendrą. Mój mąz mówi, ze niedobre, ale ja je lubię, jest bardzo orzeźwiające :-))
UsuńJaki ciekawy pomysł :-)
OdpowiedzUsuńJak trafię na ustrojstwo to kupię :-)))
U nas sami piwosze...
Jasna, polecam :-) Na początek spokojnie mozesz skorzystać z brew-kitów. Będziesz miała jasność, czy pchać się w to dalej ;-)))
UsuńTego to jeszcze na blogach nie widziałam:))))świetny pomysł na prezent tym bardziej ze obdarowanego tak ucieszył:)))
OdpowiedzUsuńiga, dla wielbicieli piwa prezent jest naprawdę trafiony :-))) gorzej, jak współmieszkańcy nie przepadają, hihihi ;-)))
UsuńWitaj, już wiem gdzie byłaś gdy Cię nie było, piwo warzyłaś:)I wiesz co, jestem pod wrażeniem!!!
OdpowiedzUsuńKreślę pozdrowienia!
Meg :-))) Ja głównie próbuję i obserwuję, hihi
UsuńNaczelny Piwowar radzi sobie sam :-)))
dziękuję!
Kurczę na to bym nie wpadła, podziwiam za chęci i cierpliwość :))
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Przekazę męzowi, dziękujemy! :-))))))
UsuńCzekałam, czekałam i się doczekałam. Warto było. Skusiłaś jeszcze bardziej. Jak będę działać to się odezwę:-)
OdpowiedzUsuńHeidi, cieszę się :-)))))) Gdybyś miała kiedys jakieś pytania, pisz na maila, chętnie powiemy wszystko, co wiemy :-))))
UsuńFajnie tak sobie piwa nawarzyć i jeszcze później go wypić:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
jagodaj, bardzo fajnie! dziękuję za komentarz :-)))
Usuńdoczekałam się ! już się o Ciebie martwiłam :> ;D
OdpowiedzUsuńszczegółowa instrukcja do mnie przemawia, doprawiona (jak każdy Twój post ;)) uśmiechem i proszę piękne, ciemne piwo gotowe ! salut :D
Ptacha, cieszę się :-))) Dziękuję za miłe słowa :-))))
Usuńo proszę, na takie piwo to nawet ja bym się skusiła. (na spróbowanie oczywiście ;) )
OdpowiedzUsuńAgus, dla Ciebie leciutkie z kolendrą i skórką pomarańczową :-))) mamy, mamy! :-)))
UsuńPrzybędę całkiem niedługo :)) trzymaj je :)))
UsuńNo! :-):-):-):-)
UsuńPrzeczytałam z wielkim zainteresowaniem. Browar macie w domu ?! Niesamowite! ale fajne :-) U Ciebie wszystko może być domowe :-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to prawdziwa atrakcja, ale u nas to trzeba by bardziej winnice kupić :-)
Uściski!
Iwonko, hehe, winnica mowisz?
UsuńJestem za :-):-):-)
Stworzymy blogowa społeczność samowystarczalna :-):-):-):-):-):-)
Ścisk!
Agnieszko!
OdpowiedzUsuńJuż się martwiłam co się z Tobą dzieje.
Piszesz posta z miesięcznym opóźnieniem. Chyba wiesz jak bardzo lubię czytać Twoje posty. Nadrabiam zaległości.
Agnieszko, gratuluje pomysłu. Świetny.
Przypuszczam, że sprawiłaś Mężusiowi ogromna radość.
To wielkie szczęście mieć dodatkowo " Domowego Piwowara"
Mam nadzieję, że nie tylko Warkę będziecie robić?
Ślę Ci tysiące uścisków!
Łucjo, Twoje komentarze zawsze są takie ciepłe, dziękuję :-)
UsuńPiwa robimy różne, najczęściej ciemne, dość mocne, w stylu Guinessa :-)
Ja mam ochotę na piwo miodowe, może następnym razem? :-)
Pozdrawiam ciepło!
Powiem tylko: ale czad!!!! :))))
OdpowiedzUsuńYyyy... kurierem da sie przesłać? ;)
A chcesz??? :-):-):-):-):-):-):-):-):-)
OdpowiedzUsuń