czwartek, 12 czerwca 2014

Akcja regeneracja!

Ciąża, choroby dzieci (no, ja też okazem zdrowia nie byłam) i pobyt z Najmłodszym w szpitalu spowodowały, że moja cera zaczęła wyglądać jak za najlepszych nastoletnich, pryszczatych czasów, a włosy wypadały garściami - i tu, niestety, nie przesadzam nic a nic. Po każdorazowym myciu czekało mnie odkudlanie wanny, umywalki i podłogi, a z łazienki wychodziłam zaryczana, wieszcząc wszem i wobec, że już wkrótce szczotka i suszarka staną się zbędnymi dla mnie akcesoriami. Na szczęście, wraz z nadejściem wiosny i słońca, i odejściem większości choróbsk, wróciłam do jako takiej równowagi psychicznej i zamiast jojczyć, postanowiłam w końcu postawić na działanie. 

Jako, że do tej pory nie używałam zbyt wielu kremów czy balsamów (a właściwie od pewnego czasu nie używałam wcale, bo te drogeryjne po prostu mi nie służyły i im więcej ich w siebie wsmarowywałam, tym gorzej wyglądałam), postanowiłam poszperać w internecie, poczytać kosmetyczne blogi, opinie itp., itd. Tym sposobem wybrałam kosmetyki, zioła i suplementy, które, mogę to już powiedzieć, w większości okazały się strzałem w dziesiątkę.

Moim pierwszym odkryciem zostały naturalne kosmetyki polskiej firmy SYLVECO. 


W sklepie internetowym zamówiłam tonik hibiskusowy (o pięknym koralowym kolorze), lekki krem brzozowy, łagodzący krem pod oczy i krem brzozowo-nagietkowy z betuliną, który stał się moim absolutnym numerem 1, choć po pierwszej aplikacji nic na to nie wskazywało, ponieważ ma dość ciężką i tłustą konsystencję (zdjęcie pośrodku). Nałożyłam go jednak na noc (oraz na twarz, hehe) i tadaaaam! rano czekało mnie duże zaskoczenie w postaci matowej i wypoczętej cery, a wypryski były wyraźnie przysuszone. Eureka! Pozostałe kosmetyki również świetnie się sprawdziły, choć już wiem, że następnym razem, zamiast kremu brzozowego kupię lekki krem rokitnikowy, którego dostałam próbki (lekko wyrównuje koloryt i, moim zdaniem, troszkę lepiej nawilża). Po ponad miesiącu codziennego stosowania tych kremów (plus suplementacja kwasem pantotenowym) stwierdzam znaczną poprawę stanu mojej skóry, spłycenie zmarszczek mimicznych, nawilżenie, no i  - całkowity brak wyprysków. W kosmetykach SYLVECO podoba mi się również to, że zarówno na pudełkach, jak i na słoiczkach/buteleczkach umieszczono dokładny opis, jak działają poszczególne składniki (widać to chociażby na zdjęciu buteleczki z tonikiem). Ceny są przystępne; opłaca się też kupić zestaw czterech dowolnie wybranych kosmetyków za 80 zł, czego ja, ślepa komenda, oczywiście za pierwszym razem nie zauważyłam, w związku z czym przepłaciłam o jakieś 25 zł.

Znacznie więcej czasu zabrały mi poszukiwania ratunku dla moich wypadających włosów. Przekopałam mnóstwo blogów, komentarzy, stron najróżniejszych firm i w końcu wybrałam kilka produktów - wszystkie zamówiłam w aptece Dbam o Zdrowie, z dostawą do wybranego punktu (nawiasem mówiąc, średnio się tym razem spisali).


Wybrałam szampon RADICALmed, odżywkę SAPONICS i, jak się później okazało, mój kolejny hit - olej z korzenia łopianu z ziołami, którym 3 razy w tygodniu olejuję włosy i wcieram w skórę głowy. Używam go również do odżywienia brwi i rzęs i zamiast balsamu do ciała - nakładam po kąpieli, na mokrą skórę i delikatnie osuszam ręcznikiem. Wracając do włosów, robię też wcierki z kozieradki i brzozy oraz płukanki z korzenia mydlnicy. Już po tygodniu zabiegów, zauważyłam poprawę - nie dość, że znajduję w wannie zdecydowanie mniej włosów, to stały się one bardziej błyszczące (zawsze to milej rozsiewać tu i tam błyszczące włosy niż matowe haha). Całą kurację zamierzam jeszcze wspomóc naparami lub sokiem z pokrzywy.


Pewnych zmian dokonałam również w pielęgnacji reszty ciała, żeby nie było, że zadbałam tylko o łeb ;-) O jednej z nich już pisałam (olej łopianowy). Do mycia stosuję zamiennie czarne mydło z mydłami w kostce (aleppo i mydełka prowansalskie, zakupione na Francuskim Jarmarku, który gościł niedawno w Katowicach), a do tego rękawica kessa, moje kolejne odkrycie. Po takiej kąpieli skóra jest gładka jak u niemowlaka i wiem, co mówię, bo akurat mam na podorędziu jednego ;-)



Całości dopełnia moja ulubiona od jakiegoś czasu herbatka z czystka. Znacie? Jeżeli nie, to bardzo polecam, bo nie dość, że to jedna ze smaczniejszych herbatek ziołowych, jakie piłam, to jeszcze ma mnóstwo dobrych właściwości: działa przeciwzapalnie, przeciwbakteryjnie, przeciwgrzybiczo, zwalcza wolne rodniki, zawiera antynowotworowe polifenole, jest naturalnym antybiotykiem i skutecznym środkiem przeciwko... boreliozie. Na dodatek nie ma żadnych ograniczeń ilościowych, napar z czystka można pić do woli  :-)


Ja swoją herbatkę kupiłam na Biobazarze w Katowicach, 100 gr kosztuje ok. 25 zł.

A może macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na taką akcję - regenerację? Chętnie dołożę do swojego zestawu coś nowego  :-)

Na koniec, jak zawsze ;-) dodam, że wszystkie produkty sama wybrałam, kupiłam, czasem nawet przepłaciłam i nie jest to reklama  :-)  HOWGH! ;-)

20 komentarzy:

  1. Tym czystkiem to mnie zaciekawiłaś na całego!
    Pozdrawiam :)
    Ps. Ja jutro idę ściąć moje długie włosy - przy mojej dwójce Maluchów nie mam nawet czasu ich dobrze rozczesać, nie mówiąc już o właściwej pielęgnacji. Więc tym bardziej chylę czoła, że Tobie się udaje. U mnie chyba teraz czas na krótsze włoski :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Edith, powiem Ci szczerze, że gdyby nie realna wizja łysej głowy, to pewnie żadna siła nie zmusiłaby mnie do tych zabiegów ;-) Ale też, wbrew pozorom, nie zajmuje to wszystko dużo czasu :)
    Powodzenia u fryzjera! Wiem, o czym mówisz, bo sama rok temu ścięłam długie włosy. Oczywiście na fryzjerskim fotelu były łzy w oczach, ale teraz nie żałuję - jest wygodniej i o dziwo, chyba ładniej :)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja polecam Ci „Surówkę piękności Heleny Rubinstein" - ma dodatni wpływ na cerę, włosy, paznokcie, koloryt skóry, jednym słowem na urodę, a także na samopoczucie.
    5-6 łyżek płatków owsianych należy zalać 6-8 łyżkami zimnej, przegotowanej wody, dodać łyżkę miodu i 7-10 posiekanych orzechów laskowych. Tak przygotowaną mieszankę odstawić na pół godziny lub na całą noc i tuż przed spożyciem dodać starte duże jabłko, 5-6 łyżek mleka, śmietanki, jogurtu lub kefiru i sok z połowy cytryny. Można również dodać troszkę suszonych owoców, pestek dyni, słonecznika, siemienia itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jagodaj, o widzisz, dzięki za przypomnienie o tej surówce, koniecznie muszę sobie taką zrobić :)

      Usuń
  4. Wypadajace garsciami wlosy, to moja zmora od lat. Wyprobowalam juz chyba wszystkiego i nic nie pomaga. Maseczki, oleje, wcierki, ziola, suplementy, cuda niewidy, efektu zadnego. Wlosy gubie jak liniejacy kundel, mycie glowy, czesanie, spanie, kazdorazowo wyciagam garsci. Bylam nawet u lekarza, ale jak to w Anglii, wszystko jest w porzadku, taka moja natura, a ja dywany moglabym tkac :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monika, ło matko... Współczuję, bo wiem, jakie to denerwujące i frustrujące. Tu rzeczywiście przydałby się porządny lekarz i coś mocniejszego na receptę... Uściski!

      Usuń
  5. Ten krem mnie zaciekawił - a ma jakieś wskazania wiekowe, że tak spytam? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja na razie nic takiego nie mam. Jedyne ale mogę mieć do mojej skóry. Bez względu jakie kremy matujące bym stosowała, czy te z drogerii czy apteki to... po dwóch godzinach moja twarz się błyszczy niczym księżyc w pełni. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marin, ja miałam podobnie, dopóki stosowałam właśnie kremy matujące i wysuszające. Im więcej suszymy,m tym więcej skóra produkuje "świecidła", przynajmniej u mnie tak było.
      Pozdrowienia!

      Usuń
  7. Dobrze, że wpadłam, bo ja po ciąży tracę włosy jak wylinały pies! :D

    Moim ostatnim odkryciem jest serum firmy Bioliq - tylko, że nie można go używać codziennie, bo pojawić się mogą zarodniki. Wiesz - taka regeneracja np raz w miesiacu. I cena przystępna- ok.15 zł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O fajnie, dzięki za polecenie, kupię sobie :) W aptece?

      Usuń
    2. Wiesz co ja kupowałam w aptece gemini - przez internet, ale na allegro też jest :)

      Usuń
    3. Boże i nie zarodniki, a zaskórniki ja ostatnio jestem nieprzytomna, to przez ząbkowanie :D

      Usuń
    4. u nas też ząbkowanie, wiec rozumiemy się bez słów :D:D:D

      Usuń
    5. Te zarodniki to jak upiorny s en. Ha ha. Leżę i pękam ze śmiechu, synu co to ma zasnąć już, też pęka - więc, czarno ten sen widzę. ;)

      Usuń
  8. Zaciekawiły mnie kosmetyki z Sylveco, chętnie wypróbuję:)
    Na regenerację zaparzam herbatkę z pokrzywy i piję codziennie. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem ogromną zwolenniczką takiej pielęgnacji. Olejów używam od ośmiu lat i jestem zadowolona z efektów. Kosmetyki wymienione przez Ciebie, marki na S. Wypróbuję. :) serdeczności.

    OdpowiedzUsuń