wtorek, 10 stycznia 2012

o zimie i zimowym chilli

Coś nam ta zima latoś (uwielbiam tę zbitkę słowną ;-)) nie dopisała. A już wyobrażałam sobie opadające leniwie płatki śniegu, drzewa spowite szronem, prognozy z nierozłącznymi zawiejami i zamieciami oraz bielutkie zaspy (ha ha, ale to chyba nie w moim mieście). Tymczasem mamy coś w rodzaju listopada - tu powieje, tam popada (deszcz). Co prawda, w nocy trochę poprószyło, ale teraz jedynym śladem po tym zimowym szaleństwie ;-) są ogromne kałuże na poboczach ulicy, przy której mieszkam, a przy której, zaznaczam, nie ma chodnika. To znaczy jest, ale tylko do połowy. Drugą połowę należy przefrunąć (informacji jak to zrobić udzieli chorzowski Miejski zarząd Dróg i Mostów) ;-)))). Dołożyć do tego kartkę "zaraz wracam", wywieszoną na drzwiach piekarni - i z porannych zakupów, które miały być jednocześnie miłym rekreacyjnym spacerkiem z M., wróciłam przemoczona i zła. A ze niewiele rzeczy mnie tak uspokaja, jak gotowanie, od razu wzięłam się za jedno ze swoich ulubionych dań - chilli z soczewicy. Krojenie, mieszanie, ucieranie kuminu w moździerzu - wszystkie te wykonywane po kolei czynności sprawiały, ze powoli się wyciszałam. Gotuję to chilli od kilku lat. Bardzo je wszyscy lubimy, zwłaszcza w porze jesienno - zimowej, bo znakomicie rozgrzewa. Przepis znalazłam na kulinarnym forum cin cin, jego autorką jest Bajaderka. Ale z góry zaznaczam, ze jest on dla mnie tylko bazą, bo czasem dodaję  inne pozaprzepisowe ;-) składniki (mięso, pieczarki), czasem z jakiegoś rezygnuję. Tak czy inaczej - jest pyszne! I, jak się dziś okazało, ma właściwości kojące ;-)


chilli z zielonej soczewicy

Kroimy i podduszamy na oliwie (w garnku lub na dużej patelni): cebulę (ja daję dwie), por (spory), czerwoną paprykę i czosnek (daję kilka ząbków). 
Następnie  dorzucamy 220 g zielonej soczewicy, porządnie uprzednio wypłukanej (czerwonej nie polecam, bo szybko się rozbabzia ;-)). 
Mieszamy, chwilkę dusimy i dolewamy bulion lub wodę (w przepisie jest 3/4 szklanki, ale ja dolewam znacznie więcej, inaczej jest dla mnie za suche - to już sprawa indywidualna, trzeba zaglądać, ile wchłonie soczewica i ewentualnie podlewać. Ja wolę to chilli w postaci bardzo gęstej zupy, wiec dolewam więcej).
Dodajemy  sporą szczyptę chilli (w oryginalnym przepisie jest cała łyżka  - kto odważny, niech próbuje ;-)) i po łyżeczce: soli, majeranku, bazylii, cuminu (jeśli nie mamy - pomijamy), pieprzu oraz oregano
Mieszamy, dorzucamy 800 g krojonych pomidorów z kartonika lub puszki oraz puszkę czerwonej fasolki. 
Przykrywamy, dusimy na wolnym ogniu do miękkości soczewicy, zaglądając od czasu do czasu, bo lubi się przypalić. 
Na koniec dodajemy starty parmezan (który ja na ogół pomijam, bo zawsze o nim zapominam)
Mozna podać z gęstym jogurtem naturalnym.
zjeść i cieszyć się życiem! ;-))))


Ale! To nie jest przepis obiecany w komentarzach :-) Tamten... to zupełnie inna bajka :-) I dopiero poprawia humor!
Juz wkrótce!

niedziela, 8 stycznia 2012

Wsiąść do pociągu byle jakiego :-)

Czasami wystarczy zignorować szarugę za oknem, żeby dzień stał się piękniejszy, a zza chmur, w nagrodę, wyjrzało słońce :-) A ponieważ obiecaliśmy pewnemu Małemu Ludzikowi podroż pociągiem, mieliśmy dodatkową motywację, żeby ruszyć pupiszony ;-) Wybór padł na Bielsko-Białą. Pognaliśmy na stację, zadbaliśmy (wbrew piosence ;-)) o bilety i po 80 minutach znaleźliśmy się w zalanym słońcem mieście, z widokiem na góry :-) A o zmierzchu mogliśmy podziwiać piękne dekoracje świąteczne - miasto się postarało!





Blekota Mlekota - przyciąga i nazwa, i pastelowe kolory :-)) Miły rozgrzewający przystanek. Była pyszna herbatka, sernik i babeczka marcepanowa.  M. buszował w kąciku dla dzieci :-))















Niektórym nigdy nie jest zimno ;-)))





piątek, 6 stycznia 2012

panewnicka szopka

Panie, spraw, abym nie tyle szukał pociechy, co pocieszał;
Nie tyle szukał zrozumienia, co rozumiał;
nie tyle szukał miłości, co kochał.
Ponieważ dając siebie, otrzymujemy;
zapominając o sobie, odnajdujemy siebie;
a przebaczając, zyskujemy przebaczenie.
św. Franciszek z Asyżu, 
załozyciel zakonu franciszkanów oraz, wg tradycji, budowniczy pierwszej szopki bożonarodzeniowej w Greccio



Od wielu lat w Bazylice Św. Ludwika Króla i Wniebowzięcia NMP w Panewnikach (dzielnica Katowic) można oglądać jedną z największych szopek ołtarzowych w Europie. Wysoka na 18 m i szeroka na 32 m, pięknie wykonana, kolorowa, ściąga w okresie bożonarodzeniowym tłumy zwiedzających. Co roku zmieniają się szczegóły - tym razem wprowadzono elementy nawiązujące do góralskiej tradycji, a jednym z pasterzy był sam Jan Paweł II :-)


Oprócz szopki ołtarzowej, obejrzeć mozna równiez żłóbek ruchomy, połączony z wystawą szopek z róznych zakątków świata, a takze odwiedzić tzw.  żłóbek żywy, ze zwierzętami (do którego biegną wszystkie dzieci :-)). A po drodze chętni mogą wstąpić do herbarium, na ziółka albo... grzaniec :-)))

Jak widać, robienie zdjęć we wnętrzach nie było łatwe - tłumy ludzi, słabe oświetlenie, wszystko trzeba było robić z ręki i ponad głowami ;-) Szopki ze zwierzętami nie fotografowałam - było tam zbyt ciemno, a lampy nie chciałam uzywać, żeby nie wystraszyć futrzaków. One i tak mają przechlapane ;-) Pokręciłam się za to trochę na zewnątrz :-)


Powstanie samej Bazyliki, bo i o tym warto parę słów napisać, związane jest z pojawieniem się na Śląsku zakonu franciszkanów, na początku XX wieku. Właściwie jest to cała kalwaria, w skład której wchodzi wspomniana bazylika, a także klasztor, kościół akademicki, stacje drogi krzyżowej oraz grota lurdzka, która była zalążkiem całego założenia. Bazylika panewnicka została uznana przez mieszkańców za najpiękniejszą świątynię na Śląsku. Stanowi ona również swego rodzaju miejsce pokutne - do krypty pełnej konfesjonałów ściągają całe tłumy grzeszników ;-))))


poniedziałek, 2 stycznia 2012

Natasza.

Fundacja Terra Spei ma 7 dni na zebranie kwoty pozwalającej wykupić klacz Nataszę z rąk handlarza i uratować ją od rzeźni. Szczegóły znajdziecie na stronie Domu Tymianka, TUTAJ.
Liczy się każda złotówka, każda informacja na blogach i portalach społecznościowych.
Pomóżmy uratować Nataszę.