wtorek, 14 czerwca 2011

Industriada 2011 - Nikiszowiec

Wstyd się przyznać, ale mimo, że mieszkam na Śląsku od urodzenia czyli od bzdwśśś (oj, kawa się wylała ;-))) lat, w tym najbardziej śląskim ze śląskich miejsc po raz pierwszy byłam dopiero w tym roku, na wiosnę. Zrobiliśmy sobie wtedy rodzinną wycieczkę do zabytkowej elektrociepłowni Szombierki (o tym - w kolejnych wpisach) i później właśnie na Nikisz, nie mając pojęcia, że miejsca te łączą się ze sobą poprzez tych samych architektów: Emila i Georga Zillmannów. Ot, tak się przypadkiem złożyło, że odwiedziliśmy elektrownię i Nikisz jednego dnia. Wyobrażenia o Nikiszowcu miałam, oględnie mówiąc, takie sobie, a już na pewno nie spodziewałam się schludnych uliczek, rozległego placu, pięknego kościoła czy ogromnych, zielonych i zadbanych podwórek, tym bardziej więc pogratulowałam sobie w duchu, że wreszcie udało mi się tu trafić. Może i codzienność jest tutaj inna niż to, co mogą zaobserwować ciekawskie człowieki z aparatami, tego nie wiem... różne opinie czytałam, słyszałam. Jednak w moich oczach kolejna miejska legenda została obalona ;-)

Powstanie Nikiszowca wiąże się z początkiem XX wieku, kiedy to kopalnia Gishe rozpoczęła budowę dwóch nowych szybów. Do kopalni, wiadomo, potrzebna siła robocza, a żeby ją przyciągnąć, należy stworzyć odpowiednie warunki. I tak zaprojektowano, a potem zbudowano  osiedle dla ponad tysiąca rodzin. Na pierwszy rzut oka wszystko tu jest do siebie podobne, na drugi - nic nie jest takie samo, nawet wejścia do klatek schodowych - każde jest inne. Nikiszowiec był samowystarczalny - przewidziano tu sklepy, pralnię, straż pożarną, szpital itp. itd., pociągnięto własną sieć wodociągową, kanalizacyjną, zelektryfikowano. Architekci nie zapomnieli też o dzieciach, tworząc rozległe place zabaw - co współcześni budowniczowie mogliby wziąć za przykład ;-)

Ponieważ Nikisz jest jednym z punktów Szlaku Zabytków Techniki, to i tam świętowano Industriadę. Chcąc pokazać naszym gościom trochę śląskich tradycji, pomknęliśmy na obchody, koncert orkiestr, karminadle i ciapatę ;-) Klimacik był. I tak trzymać :-)




3 komentarze:

  1. "oj kawa się wylała" - doooobre, doobre !! :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Te ramy wokół okien pomalowane na czerwono wyglądają świetnie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tu kamienice mają tak pomalowane ramy - prawie zawsze :-) Podobno Ślązacy malowali na czerwono, a gorole czyli ludność napływowa ;-) - na inne kolory. Ale nie wiem czy to prawda :-)

    OdpowiedzUsuń