W podróżowaniu najbardziej lubię odkrywanie nieznanych mi dotąd miejsc. Czasami wystarczy skręcić w boczną dróżkę albo podążyć za dostrzeżonym w ostatniej chwili drogowskazem, by po kilku minutach jazdy znaleźć się w zupełnie innej rzeczywistości. Podczas tegorocznych wakacji udało nam dokonać kilku takich "odkryć", ale największe wrażenie zrobiła na mnie nastrojowa szesnastowieczna cerkiew św. Paraskewy w Radrużu (tuz przy granicy z Ukrainą). Malowniczo położona, wraz z dwoma przyległymi starymi cmentarzami tworzy niezwykłe miejsce i jest na najlepszej drodze do uzyskania statusu zabytku z listy UNESCO.
Muzeum Kresów w Lubaczowie objęło cerkiew swoim patronatem i doprowadziło do jej odrestaurowania, a także zabezpieczenia przed wszelkimi żywiołami, zaś charyzmatyczna Pani Przewodnik (z zamiłowania, nie z wykształcenia!) potrafiłaby zainteresować swoimi opowieściami nawet kawałek drewna ;-) Pasja górą! Pani mieszka w pobliżu i zjawia się na wezwanie telefoniczne :-)))) Bilet kosztuje całe 5 zł, a ulgowy 2 zł. I jest to prawdziwy bilet na pamiątkę ;-), a nie paragon z kasy fiskalnej ;-)
Oczywiście najciekawsze w takich miejscach są legendy. I tutaj ich nie brakuje a najsłynniejszą jest ta o urodziwej wójtowej, Marii Dubniewiczowej, wziętej w jasyr przez Tatarów w 1672 roku. Sprzedana na targu niewolników do Konstantynopola, spędziła 27 lat u boku uwielbiającego ją (na szczęście w tym nieszczęściu!) dostojnika. Kiedy ten zaś wyzionął ducha, Maria zapakowała wszystko, co zapakować mogła i nawiała do rodzinnego Radruża, gdzie jej pierwszy małżonek pędził żywot u boku innej wybranki, a synowie byli już mężczyznami. Sprawę niezręcznego trójkąta rozwiązał ponoć duchowny, do którego udali się po poradę: ze względu na wiek i sytuację nakazał im po prostu gospodarować wspólnie ;-)) Ile w tym prawdy i co na to obie żony - nie wiem ;-)))
Wdzięczna za ocalenie i powrót do ojczyzny Dubniewiczowa wspomogła hojną ręką podupadającą cerkiew, a nawet fundnęła niezwykły nagrobek swojej nigdy nie poznanej synowej. Niezwykłość nagrobka polega na tym, ze litery nie są żłobione w kamieniu, a wypukłe, co w ówczesnych czasach było nie lada sztuką i musiało pochłonąć masę czasu. Ale dzięki temu nagrobek jest czytelny równiez dzisiaj (na zdjęciu po prawej).
W zadnej świątyni nie zaznałam tyle spokoju, ile w tej skromnej cerkwi.
Do budowy cerkwi nie uzyto ani jednego gwoździa.
Ten biały budyneczek to dawna kostnica. Obecnie znajduje się tam wystawa fotografii przedstawiających inne cerkwie w regionie.
Matka namiętnie fotografowała, a dziecko tymczasem zgłodniało. Na
szczęście babcia miała w torebce ulubione kiełbaski, co wnuczuś
zapamiętał i podczas zwiedzania wnętrz cerkwi, kiedy Pani Przewodnik
nabierała tchu do dalszych wywodów, zgromadzeni mogli usłyszeć
dramatyczny szept: "Baaabciuuu! Masz jeszcze kikibaskę???"
Będąc na Roztoczu, odwiedźcie Radruż! Koniecznie!
Ps Po drodze z Horyńca do Radruza mozna zjeść dobry obiadek w zajeździe "U Flisa". Domowe pierogi i świeże surówki. Nawet frytki były dobre! ;-)))
Ps" Dlaczego ja jeszcze nie śpię????
Bardzo ciekawa cerkiew i taka z klimatem...
OdpowiedzUsuńEch ,żeby tak wszędzie byli tacy dobrzy przewodnicy z pasją :-)
Jasna, oj, klimacik tam jest, ze hej! A Pani Przewodniczka jest bombastyczna i bez dwóch zdań przyczynia się do niezwykłości tego miejsca :-)
UsuńCudowne miejsce, piękne fotografie i wszystko tak ciekawie opisane...:)
OdpowiedzUsuńRoma, dziękuję bardzo! :-)))
UsuńŚwietnie napisane, a nie śpisz - bo świat blogów uzależnia:-)
OdpowiedzUsuńHeidi, dziękuję :-))
UsuńCo do bezsenności, obawiam się jednak, ze to wpływ nowej kawy, hihi
Och uwielbiam cerkwie!!! dzięki za nowe odkrycie ;)))
OdpowiedzUsuńLu, proszę bardzo :-) Jestem pewna, ze spodobałoby Ci się tam :-) Pozdrowienia :-)
UsuńPięknie opowiedziałaś historię tej unikatowej cerkwi.
OdpowiedzUsuńMonika, bardzo mi miło! dziękuję :-))
UsuńCześć Aga! My również szukamy miejsc z klimatem i takich ... niecodziennych.. Cerkwie znam podlaskie cudne są.. Planujmy wyprawę w tamte okolice w przyszłe wakacje - już się cieszę:) Pozdrowienia cieplutkie!
OdpowiedzUsuńAnex, no właśnie :-) Pamiętam, ze Wy tez lubicie odkrywać dla siebie nowe miejsca :-) Włóczykije górą! :-)) Pozdrowienia!
UsuńCzyli cerkiew niczym kościoły pokoju ;), jak nie lubię cmentarzy, w Twoich się zakochałam ;)
OdpowiedzUsuńJo, coś w tym rodzaju ;-)) Cmentarzy tez nie lubię, ale te stareńkie, malutkie, jednak coś w sobie mają...
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
super wpis, Przewodniczka prywatnie jest moją babcią i jest super!!
OdpowiedzUsuń