Moja ulubiona ciotka, Marta, jest młodsza od mojego taty (a swojego brata ;-)) o trzynaście lat. Uwielbiałam ją, a kiedy przyjeżdżała do nas, do Katowic, nie odstępowałam jej na krok! Być moze czasami miała dość uczepionego do nogi bachora, ale nigdy nie dała mi tego odczuć ;-)) zaplatała mi włosy w koronę z warkoczy, obdarowywała mnóstwem fajnych drobiazgów i książek (od Marty dostałam swoją pierwszą książkę Musierowicz, był to Kwiat kalafiora!) i smażyła genialne maleńkie pączki z serka homogenizowanego :-)) Ciocia pracowała wtedy w czymś w rodzaju rozdzielni prasy. Lubiłam tam chodzić, bo mogłam pooglądać gazety i wydębić druczki, z których potem robiłam nauczycielskie dzienniki do zabawy w szkołę (ile ja tam nastawiałam pał!!! ;-)). Dzis ma swój kiosk na rynku pewnej historycznej osady ;-), dziki ogród, w którym po kolana brodzi się w ziołach i dwóch świetnych synów. W pewnych aspektach jesteśmy z ciotką bardzo do siebie podobne, nawet charakter pisma mamy zbliżony, nie mówiąc juz o tym, ze obie wiecznie chodzimy z poobdzieranymi piętami ;-)) Odziedziczyłam tez po niej zamiłowanie do książek, gotowania, natury i... bałaganiarstwa!!! Odkąd pamiętam, w pokoju cioci, kiedy mieszkała jeszcze ze swoimi rodzicami, a moimi dziadkami, stało mnóstwo szklanek i talerzyków, odnoszonych w końcu do kuchni przez babcię, której nagle zabrakło naczyń ;-)) Jak nie było wolnej szklanki, wiadomo było, gdzie iść: do Marty! Ja w swoich nastoletnich czasach robiłam dokładnie tak samo. A i do tej pory zdarza mi się porzucić kubek czy sweter dokładnie tam, gdzie akurat stanęłam ;-) Bałagan robi mi się ot tak, niechcący zupełnie! Dopiero sprzątałam, a tu juz: klucze na murku zamiast na haczyku, bluza młodego na skrzyni zamiast w szufladzie, słoik z dżemem na blacie zamiast w lodówce i tak dalej, i tak dalej... Na tym polu walczę ze sobą z całych sił, albowiem oprócz tendencji do robienia rozgardiaszu w pięć minut, mam tez w sobie zamiłowanie do czystości i porządku, w związku czym wiecznie chodzę z przysłowiową szmatą, wiecznie nieszczęśliwa i wiecznie tracę na codziennych czynnościach mnóstwo cennego czasu! No nie, tak to nie moze być! Postanowiłam więc zrobić generalne porządki (szafki kuchenne stanowczo juz się ich domagały!), a potem ustalić codzienny grafik, który pozwoli mi na utrzymanie tego stanu rzeczy, bez poświęcania sprzątaniu wiecej, niz godziny dziennie.
I w ten oto sposób utknęłam właśnie w centrum ogromnego tornada, poniewaz mam tez tę miłą cechę, ze zanim zrobię błysk, najpierw doprowadzam dom do ruiny ;-)))) Wszędzie fruwają szmatki, papierowe ręczniki, bebechy z szafek, w tym mnóstwo drobiazgów, z którymi nigdy nie wiem, co zrobić (pojedyncze spinacze, klamerki, baterie, wyrwane z gazety przepisy, guzik itd.). Ale potem będzie pięęęęęknieeee!
pocieszasz mnie, bo mi wiecznie szkoda czasu i mam lekki nieład w porywach do totalnego baroku, a potem wyrzuty sumienia i sprzątanie do perfekcji, żeby za chwilę wrócić "do normalności" :)
OdpowiedzUsuńJo, na właśnie - "na chwilę" :D Jak mnie to denerwuje! Mi szkoda czasu, a i tak latam ze szmatą :D Dlatego postanowiłam sie w tym temacie całkowicie przeorganizować!! O!
Usuńja ostatnio też i nawet nieźle idzie, gorzej z prasowaniem, tu jakoś porażka na wszystkich frontach, trzymam kciuki :)
UsuńJo, odkąd mój osobisty mąz, szukając jakiejś koszulki, zrobił totalny kocioł w wyprasowanych tshirtach, czniam regularne prasowanie! :DDD
Usuń:)) To powodzenia:-)
OdpowiedzUsuńDzięki!! ;-)))
Usuńo kurcze to trzymam kciuki za owocne porządki!:)))
OdpowiedzUsuńbuziaki
Ania, dzięki! ;-)) na szczęście, robię porządki dość regularnie, wiec teraz nie jest tak zle ;-)) buzka!
Usuńja sie uporalam ze swoimi i mam na jakis czas spokoj, nie za dlugi czas ale jednak ;-))
OdpowiedzUsuńGosia, ciesz się tym czasem, mówię Ci :DDDD
UsuńO Mamusiu:) Poważna sprawa:) Powodzenia i konsekwencji życzę Aguś! Wstęp przypomina mi działania Tereski ze "Zwyczajnego życia" Chmielewskiej:)
OdpowiedzUsuńAnex, no ba! Pewnie, ze powazna :-)))) A potem powaznie zalegnę na kanapie z herbatką, achhhh :D
Usuńa wiesz... tak sie zastanawiam, czy moj mlodszy nie jest czasem z twojej rodziny...? te naczynia pchnely mnie na ten trop :P
OdpowiedzUsuńa co do porzadkow, to dawno porzucilam pomysl, ze bede doskonala, super-zorganizowana, schludna, uporzadkowana, ogarnięta i... co tam jeszcze! Aguś, zycie jest za krotkie, zeby sobie dupe drobiazgami zawracac :D ale skoro porzadki cie uszczesliwia, to prosze bardzo! Ale.
tam na gornej poleczce, w głębi, stoi taka podwojna butelczyna czegos, co bardzo lubie. Moze by to... obalić kiedy??? :D
Małgoś, no ba! Ja tak obalam tę butelczynę juz od jakiegoś czasu, wiec musimy sie pospieszyć, bo zaraz dno będzie widać :DDD
UsuńMłodszemu przejdzie! zauwazyłam, ze to przypadłośc, która jakoś mija z wiekiem ;-)))) Owszem, są nawroty, ale niegroźne ;-))))
...o, chodzimy tymi samymi ścieżkami, od dwóch dni robię totalne porządki...kupiłam nową szafę i ze starej wędruje co nieco do nowej, co nieco do PCK ...ale jakoś końca nie widzę, też utknęłam i zaczynam nie ogarniać...;)
OdpowiedzUsuńKońca nie widać! U mnie tez! A jak jutro wlezę do szafy w przedpokoju i zacznę przrglądać szpargały... uuuuuuu!
UsuńTwój wpis to miód na moje serce ;) - nie tylko ja wokoło siebie robię chaos, jak miło. A tak na serio to mój partner pracuje w domu ja w chwili obecnej również z oczywistych względów więc siłą rzeczy kiedy "się posprząta" to od razu "robi się" bałagan. Więc doskonale rozumiem. Mam wielki sentyment do Musierowicz ( pisałam magisterkę z jej wszystkich książek ):D Ciotkę Twoją już lubię. Pozdrowienia dla Ciebie i ciotki.
OdpowiedzUsuńJoanna, mówisz, ze nie jestem sama? Ufff! Bo wiesz, jak pomyślę, ze sama sobie robię 90% bajzlu, to mi słabo :D
UsuńMagisterka z Musierowicz?? Wow! A jaki tytuł??
Nawiasem mówiąc, we wrześniu ma sie ukazać nowa ksiazka! Dla mnie to jak wizyta u starych znajomych :-)))
Ciocie pozdrowię, dziękuję :-))))
Miło tak poczytać o Twoich fajnych relacjach z ciocią :-) Przypomniałaś mi, że ja też miałam jako dziecko bardzo fajne relacje z młodą ciocią Ulą (siostrą taty :-). Miała niesamowite podejście do dzieci i tak jej zostało :-) Sama dziś ma trójkę dzieci (a ja idę w jej ślady hihi :-) i pracuje jako nauczycielka z najmłodszymi dziećmi :-))
OdpowiedzUsuńTo co napisałaś o sobie - to tak jakbym czytałam o swoim mężu ;-))
A co do różnych rzeczy co to nie wiadomo gdzie je schować i w ogóle takich różnych - ja sama czasem zastanawiałam się czy nie zatrudnić do pomocy "Perfekcyjnej Pani Domu" ;P
P.S. "Z" jest najlepsze na wszystko :-)
Dag, o proszę, coś jest w tych młodszych siostrach naszych ojców :D PPD mogłaby się przydać, tak! :-))
OdpowiedzUsuńA "Zwierciadło" bardzo fajne się zrobiło ostatnio. Przy felietonie Maćka Stuhra i punkcie o wpadce Obamy popłakałam się ze śmiechu :-)))) Pozdrowienia!
Kiedyś, gdy jeszcze mieszkałam z rodzicami robiłam tak samo porządkując: wywlekałam bebechy szafek na wierzch, a potem jakoś to segregowałam. Teraz staram się mieć jak najmniej rzeczy i utrzymywać wszystko we względnym porządku, aby nie musieć co tydzień urządzać tornada w domu jak to było kiedyś :D
OdpowiedzUsuńBuźka,
www.megulencja.blogspot.be
Magda, o tak, minimalizm jest tu słowem - kluczem :D
UsuńCzyli porządek taki od wewnątrz nie tylko na zewnątrz!
OdpowiedzUsuńCzłowiek musiałby codziennie ze szmatką biegać, gdy chciał mieć idealnie, a tak się nie da:-)
Jak sprzątam czasami czuję się, jak w transie.
Heidi, tak! Porządek od wewnątrz :-) Bo to dopiero początek :-))
UsuńMnie do tej pory zdarza się zostawić rzeczy, tam gdzie popadnie.
OdpowiedzUsuńMonika, prawda? :-))) To takie wygodne! Na chwilę ;-))
UsuńAgnieszko, zachwyciłam się twoim postem.
OdpowiedzUsuńJest świetny. Czytałam i widziałam siebie jak w lustrze.
Agnieszko, też miałam takie problemy.
Zostałam ustawiona do pionu. To nie były jakieś nerwy, ale tłumaczenia.
Doskonała sprawa, teraz układam wszystko na miejscu.
Oj, nie pomyśl sobie, że jestem zwariowana na punkcie czystości.
Robię to raz na tydzień. Jedynie łazienka jest wycierana codziennie.
Łucjo, no własnie, tu potrzeba albo czyjejś interwencji albo po jakimś czasie człowiek sam do tego dojdzie :-)) Cieszę się, ze nie jestem sama!
UsuńOch, ale gdybym miała tak piękny ogród jak Twój, to pewnie wcale bym nie sprzątała, tylko gapiła się na te wszystkie piękności :-D
Pozdrowienia!
O matko i córko! Jak bym czytała o sobie (choć żadnej fajnej ciotki nie miałam :)))
OdpowiedzUsuńWpadałam przypadkowo po linkach z innych blogów i już czuję pokrewieństwo dusz :)))
Pozdrawiam
:-):-):-):-)
UsuńZapraszam!
O holibka! Mam to samo!!! Bosze... Czasem ręce mi opadają. O moim mężu nie wspomnę ;))) Powodzenia :)
OdpowiedzUsuń