środa, 9 maja 2012

Dwa dni na wsi czyli majówki ciąg dalszy :-)

Szłam środkiem piaszczystej drogi, bez aparatu, bez telefonu. Gdzieniegdzie było słychać brzęczenie owada, trzask łamanej gałązki, słonce prześwitywało przez korony drzew, pachnialo mchem i igliwiem. Niezmordowane mrówki targały kolejną zdobycz do swojego kopca. Odezwała się kukułka, cholera, pieniądza tez nie mam zadnego przy sobie, bo i po co? Wróżba się nie spełni, nie będę bogata ;-)) Nie szkodzi. Jest bosko. W głowie mam słowa z ostatniej ksiązki Beaty Pawlikowskiej* - wszyscy jesteśmy tą samą energią i materią, nalezymy do siebie, jesteśmy jednym ciałem. Człowiek, drzewo, zaba, jezioro. Tutaj czuję to bardziej, niz gdziekolwiek indziej.
Co takiego się stało, ze człowiek zaczął oddzielać się natury, tworzyć własną przestrzeń i niszczyć wszystko to, od czego na dłuzszą metę zalezy przeciez przyszłość jego gatunku...? Dobro i zyczliwość, nie tylko wobec drugiego człowieka, ale wobec wszystkiego co nas otacza, coraz częściej zastępowane są przez strach, zazdrość, nieufność. Chcąc nie chcąc, zyjemy w coraz większym kłamstwie, począwszy od etykietek na produktach, na wielkiej polityce skończywszy... Stop. Pora wracać. Czeka hamak i łódka na stawie. Prawdziwa sałata i prawdziwe rzodkiewki :-) O reszcie... O reszcie pomyślę jutro.




* Beata Pawlikowska Teoria bezwzględności czyli jak uniknąć końca świata.

Ciąg dalszy majówkowej relacji - nastąpi :-)

18 komentarzy:

  1. :)))))
    Dobrze napisane, może troszkę brakowałoby mi w czasie tego spaceru aparatu fotograficznego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heidi :-)))
      A wiesz, ze mi nawet nie brakowało? Az się zdziwiłam, bo na ogół to jakbym bez ręki była ;-))

      Usuń
  2. Pieniądze do kukułki? A co z naturą? U nas po ilośći kuknięć wróży się ilość dzieci ;), ja tęsknię za wsią, mąż za lasem - takie marzenie na emeryturę, a rzodkiewki mamy doniczkowo-okienne :)
    im dalej uciekamy od natury, tym gorzej na tym wychodzimy, coś jak z odcinaniem korzeni...
    a kolaż tchnący świezy powiewem wiosny, energią i takim ciepłem, jak to u Ciebie ;)(mój faworyt podświetlona słoneczkiem wyżerka na piknikowym kocu - ta mniejsza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jo, faktycznie! Przypomniałaś mi, ze tak moi dziadkowie mówili. No widzisz, a na Roztoczu - kasa! ;-))))) Ale ta kukułka tyle razy kukała, ze hmmmm.... :DDD
      A z tą ucieczką od natury masz rację, i Pawlikowska o tym m.in. pisze - jesteśmy jednym organizmem, ale jako, ze zaczęliśmy działać na szkodę całości, natura w końcu się nas pozbędzie - to będzie nasz koniec świata...

      Dziękuję za miłe słowa :-) To zdjęcie, o którym piszesz, to tez moje ulubione :-)

      Ps. rzodkiewki w doniczce, mówisz?? Na to nie wpadłam :D

      Usuń
    2. dlatego liczę tylko do 4, jestem w połowie drogi i niech tak zostanie póki co;), a rzodkiewki nie mój pomysł, bo ja tylko do sukulentów i storczyków rękę mam, ale rosną, rosną, zdominowały szczypiorek, mutanty jakieś ;)
      Mam nadzieję, że takiego końca świata nie dożyję ani nasze dzieci też nie, niech pokosztują natury, takiej prawdziwej, niemal pierwotnej ... ale oby nie musiały mieszkać w jaskiniach ;)

      Usuń
    3. Jo, ja nie mam reki do zadnych kwiatków, ale ciągle coś z uporem maniaka sadzę ;-)))) Jak juz mi ładne pelargonie wyrosły i nawet 2 miesiace przezyły, to pojawiły sie stada mszyc i zezarły :DDD

      Usuń
  3. Pięknie napisane. Zgadzam się w 100%!
    To właśnie daje nam szczęście i poczucie że przynależymy do tego wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosia fajnie to napisałaś - szczęście = przynalezność do natury, no własnie :-) To takie proste i trudne zarazem...

      Usuń
  4. ...dlatego właśnie wracamy chętnie do natury, do korzeni, do Gai, do przaśnego życia...tam jest prawda i tam jest równowaga...świetna cz. 2 i świetnie napisana...zatęskniłam " do tych pól zielonych..." itd.:)

    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  5. Meg, fajnie, ze teraz coraz więcej ludzi to rozumie, nie poddaje się, szuka lepszych rozwiązań, wartościowych. Oby nie była za pózno.

    OdpowiedzUsuń
  6. Coraz więcej ludzi zmienia swoje życie i wyprowadza się na wieś, wraca do natury. Wiele ludzi zaczyna też nawet w malutkich przydomowych ogródkach, działkach szadzić własne warzywa i owoce :-o

    Piękne migawki z majówki :-) I ta zieleń na nich :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Może następuje wielki powrót i koło się zamyka? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dag, kto wie :-))
      Ale tak, jak napisałaś, fajnie, ze coś zaczyna się dziać na naszych mikroprzestrzeniach :))

      Usuń
  8. Tęsknię do takiego spaceru, do harmidru jaki wyczynia przyroda.
    Dziękuję za podpowiedź o interesującej książce. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanna, ksiązkę bardzo polecam! Podobnie, jak jej autorka, zdaję sobie sprawę, ze nie wszędzie będzie miała dobry odbiór, ale o Czytelniczki tego bloga akurat jestem spokojna :-)

      Usuń
  9. Trafnie napisane - smutne to ... ale oby było więcej powrotów na łono natury i życie z nią w zgodzie, bo warto - co czuć w Twoich zdjęciach i takim namacalnym opisie majowego, przesiąkniętego zapachem i dzwiękami wiosny spaceru. :D
    A jakie było jedzonko ... mmmm ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ptacha, dziękuję :-))) Bardzo miło to czytać :-)))
      Jedzonko było pycha, noooo!

      Usuń
    2. Tekst na medal. Nawet dwa.
      Jesteś niesamowita!

      Usuń