środa, 28 września 2011

go to Hel! ;-)) (nadmorskich wspomnień cz. 3)

Ależ na-ten-tych-miast! Uwielbiam Hel :-) Zwłaszcza, że miałam okazję przebywać na Półwyspie już niejako po sezonie ;-) Tylko wstęp do Helu mnie rozczarował, Władysławowo. A może po prostu byłam nie w tym miejscu, w którym trzeba było być? Jedziemy, mając morze po obu stronach - fajna świadomość! W Chałupach nie mogę się powstrzymać i mamroczę pod nosem piosenkę pana Zbigniewa Wu, rozglądając się jednocześnie za odpowiednią plażą :-))))  Jest? Nie ma?? :-))) 
Zatrzymujemy się w Juracie. Patrzę na tę współczesną, ale oczyma wyobraźni widzę przedwojenną.
Przyglądam się domkom zatopionym w sosnowym lesie, z przyjemnością spaceruję po molo (jak tam jest płytko!), a po drugiej stronie nareszcie zachowuję się jak każdy porządny nadmorski turysta i daję sobie zmoczyć tyłek :-))) Boskie fale! 
Fajna ta Jurata, tylko strasznie droga - posezonowa cena za pokój przy smażalni ryb - 200 zł, pfffffff. No to chyba jednak wracamy do 3miasta? ;-) Nie znaleźliśmy też żadnej knajpki, która by nas  zachęciła, więc na obiad ruszamy do Helu. To miasteczko już znamy, byliśmy tu kilka dni wcześniej, tramwajem wodnym :-) Łazimy po porcie, wdychamy rybne zapaszki,  idziemy na cypel - po drodze mijają nas umundurowani ludzie, okazuje się, że trafiliśmy na D-day Hel - rekonstrukcję scen z II wojny światowej,  a konkretnie - lądowanie aliantów w Normandii. Niesamowitą pasję mają w sobie ci ludzie! Gdyby jeszcze Pan Prowadzący mniej mówił... ;-))) 


W poszukiwaniu fal - za tramwajem wodnym :-)


Jeszcze tu wrócimy! Czekają fortyfikacje. Ale to już jak Mały nie będzie taki mały ;-)


:-))))))))

12 komentarzy:

  1. O! Na te fotki czekałam :). Rzeczywiście my też nie znaleźliśmy ciekawego miejsca w Juracie, żeby coś zjeść. Ogólnie można się przejść i zmykać dalej. A byliście w fokarium? Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,
    ... jestem miłośniczką wszelakich rekonstrukcji historycznych, militariów, fortyfikacji ,morza, statków i ...historii. O tym między innymi piszę na swoim blogu...zapraszam:)
    Ps..tylko aby dotrzeć do owych postów trzeba poruszyć archiwum;)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu, no popatrz, coś ta Jurata kulinarnie nie wymiata, hehe. Ale ogólnie - bardzo fajnie. W fokarium byliśmy rok temu! I nawet udało się nam zobaczyć kawałek foczki ;-)))

    Meg, bardzo chętnie zajrzę, dziękuję! Pozdrawiam również :-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Kupuję Hel- 125 i mewy na molo.
    :-)
    Moc uścisków i pozdrowień!

    OdpowiedzUsuń
  5. Agnieszko,
    Dziękuję za zajrzenie i za przeczytanie archiwalnych postów, obiecuję, że przeczytam i Twoje...

    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimi :-) jak dobrze, ze wróciłaś :-) Wiem, ze kochasz morze :-))))

    Meg :-)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Chociaż Hel jest tak blisko nas w te wakacje nie odwiedziłam go ani razu, mam nadzieję, że w jakiś jesienny weekend to nadrobię, a póki co dziękuję za ten wpis;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Małgosia :-))))

    bajowko, często chyba jest tak, ze jak coś mamy "pod ręką" to bywamy tam rzadziej :-)))

    OdpowiedzUsuń
  9. To prawda chociaż nie ukrywam, ze ze znajomymi w wakacje często jeździliśmy na weekendy właśnie na Hel, zresztą o każdej porze roku zdarzało nam się tam bywać:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudownie - chciałabym tak! Tymczasem mamy bliżej w góry ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajne te morskie klimaty! HEL-125 szczególnie mi się podoba - ach ta czerwień, i te liny... :)))

    OdpowiedzUsuń