środa, 14 września 2011

Gdaś czyli nadmorskich klimatów cz. 2

Gdaś to oczywiście w języku Najmłodszego - Gdańsk. Jedno z moich ulubionych miast i w moim prywatnym rankingu - jedno z piękniejszych, z ponadtysiącletnią historią, zaklętą w murach, bursztynie i... w powietrzu :-) A przy tym wolne od zadęcia, w które czasami znane historyczne miasta lubią popadać ;-) I pomyśleć, że w zeszłym roku uciekaliśmy stamtąd w popłochu, znękani tłumem i hałasem, towarzyszącym Jarmarkowi Dominikańskiemu - imprezie uwielbianej i wyczekiwanej przez jednych i szczerze znienawidzonej przez drugich.  Naprawdę z całych sił starałam się wczuć w klimat tego wydarzenia, buszowałam pomiędzy straganami i próbowałam wyłowić coś fajnego, ale tandeta pokonała i moje dobre chęci i te kilka(naście) straganów, na których można było zawiesić oko i podziwiać kunszt artystów. Na szczęście w tym roku trafiliśmy na końcówkę Jarmarku i gdańska Starówka nareszcie pokazała nam się w całej okazałości. Naszym ulubionym miejscem została wąziutka ulica Mariacka, którą na własny użytek nazwaliśmy Bursztynową - z racji wielu warsztatów i sklepików oferujących wyroby z bursztynu. Piękności! Napatrzyłam się na te cuda, a że nadal było mi mało, doprawiłam jeszcze wizytą w Muzeum Bursztynu. Chłopaki skapitulowali i poszli w tym czasie na spacer ;-) Muzeum jest bardzo klimatyczne - ciemne wnętrza i podświetlone gabloty, kryjące w sobie bursztynowe cuda - od inkluzji czyli zatopionych w bursztynowych bryłkach roślin czy zwierząt, przez wykonane z bursztynu gry (np. flirt! ;-)), szkatuły, biżuterię, torebkę Batycki z charakterystycznym bursztynowym zdobieniem, po misternie wykonane jajo Faberge. Nie jestem co prawda fanką złotych jaj ;-), ale ich wartość wzbudza respekt ;-)). Z Muzeum Bursztynu sąsiaduje wystawa narzędzi tortur, dość brutalnie przenosząca rozmarzonych zwiedzających w zgoła odmienną rzeczywistość :-)) Bilet, jak się okazało,  obejmuje zwiedzanie obu wystaw, więc, nie wiedząc jeszcze co mnie czeka, poszłam w kierunku wskazanym przez strażnika i wpadłam znienacka w jakieś lochy i otchłanie, przy akompaniamencie jęków i modlitw skazańców. Brrrrrr. Ale przynajmniej nie było żal wychodzić :-))


Po lewej - gdański Żuraw od środka :-)


 
Poniżej po lewej - ulica Mariacka; w średniowieczu znajdowały się tu liczne warsztaty szewskie, dziś - króluje bursztyn :-)




Tak się złożyło, że trafiliśmy na moment powrotu hełmu Ratusza Głównego na właściwe miejsce, po renowacji. Oczywiście dołączyliśmy do tłumu gapiów, bo na co dzień takie rzeczy ogląda się tylko na kanale Discovery ;-)) Niestety burza i deszcz spowodowały, że nie widzieliśmy finału, jedynie montaż mniejszych elementów. Po prawej: hełm jeszcze na dole, można się przyjrzeć :-)


Wieczorem opuściliśmy Gdańsk, uwożąc ze sobą woreczki gdańskich brukowców - pierniczków w cukrowej polewie i ręcznie rolowanych cukierków z fabryczki CIUCIU ;-))))


Muszę jeszcze nadmienić (inaczej się uduszę ;-)), że punktami obowiązkowymi w Gdańsku, poza samą Starówką, są tereny dawnej Stoczni Gdańskiej, które można zwiedzić Subiektywną Linią Autobusową oraz świetnie przygotowana wystawa Drogi do wolności. Zwiedzaliśmy te miejsca w zeszłym roku. Pomnik Poległych Stoczniowców oraz tablice pamiątkowe na Placu Solidarności robią bardzo duże wrażenie. Warto tam być.

5 komentarzy:

  1. Jak zwykle piękne zdjęcia. A dzisiaj w Gdańsku wieje mocny wiatr ze Skandynawii :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. :-) Gdańsk piękny i z wiatrem! :-) Dziękuję za miły komentarz :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sliczne opisy i zdjecia az chce sie jechac. J.

    OdpowiedzUsuń
  4. piękne zdjęcia, przeczytałam z wielką przyjemnością - mimo że mieszkam tu od zawsze, nie w każdym zakątku byłam :)) np. w Muzeum Bursztynu. Jakoś nie bardzo lubię łazikować po muzeach, ale może to jakiś pomysł na niezbyt słoneczne lato :) pozdrawiam serdecznie z Gdańska!!!

    OdpowiedzUsuń