poniedziałek, 29 sierpnia 2011

tam, gdzie gotyk na dotyk i wygłaskane żabki :-)

Wakacje, znów będą wakacje, na pewno mam rację, wakacje będą znów! - śpiewał wieki temu kabaret O.T.T.O., a ja podśpiewuję tak sobie od paru dni, usiłując się jakoś pocieszyć po zakończonym urlopie. Przeglądam zdjęcia, pocztówki, bilety, gmeram w przytarganych nie wiadomo po co kamyczkach i muszelkach (no jak to po co - żeby gmerać!), patrzę na swój ogromny, niebieski kapelusz i wzdycham raz po raz: jak ten czas szybko zleciał! Dokładnie dwa tygodnie temu, dopiero co przecież, byliśmy w Toruniu, naszym pierwszym przystanku wakacyjnym :-)
Toruń jest piękny! Zwłaszcza rano, kiedy wszyscy odsypiają nocne spacery i siedzenie w knajpkach :-) I wieczorem, kiedy zapalają się setki światełek, tworząc cudowny nastrój. Ludzie przestają się spieszyć, siedzą leniwie nad swoimi kawami, piwkami, herbatami, drinkami, śmieją się, rozmawiają. Sprytnie podświetlone kamieniczki eksponują swoją urodę i przyciągają wzrok. Letnie, ciepłe powietrze, gwar... Chwilo, trwaj! :-) Wieczorne zdjęcia robimy z ręki, bez statywu, bez lampy. Nie chce się nam wyciągać tego całego oprzyrządowania, wolimy spacerować i rejestrować wszystko w pamięci :-) Po raz kolejny odczuwam brak tej atmosfery w śląskich miastach. 





Na skwerze przy Placu Rapackiego naszą uwagę przyciągnęła delikatna muzyka i pluskająca woda... Podeszliśmy bliżej, a tam...


Staliśmy jak zaczarowani, bo to niezwykłe widowisko i świetna terapia poprzez muzykę, światło i wodę, wycisza i nastraja bardzo pozytywnie - tuż przed snem...  Fontanna Cosmopolis. Naprawdę fajny prezent od miasta dla mieszkańców i turystów.





A w ciągu dnia prezentuje się tak:



Każdy ma swój sposób na zwiedzanie. Mój jest bardzo prosty - przewodniki zostawiam sobie na koniec. Nie czytam, nie szperam, co najwyżej wynajduję nowe miejsca, ale bez szczegółowych informacji. Po prostu idę w teren, przed siebie. A potem dopiero otwieram broszurki, książki i internet i czytam - gdzie byłam, co widziałam  :)  Jest z czego wybierać - gotyk jest wszędzie - rzeczywiście na dotyk, jak głosi toruńskie hasło reklamowe :-)))













Nawet Biedronka znalazła tu całkiem ładny domek:


Nie wiem jak Wy, ale ja chodzę z wiecznie zadartą głową - cud, że jeszcze nie obiłam sobie dzioba :D Ale tam, na górze, jest tyyle ciekawych rzeczy! Chociażby ceramiczne figurki na ulicy Podmurnej, stworzone przez toruńskich artystów...





... albo prawdziwi anieli... I piesio odpoczywający na balkonie i nie spodziewający się wścibskiej papparazzi:


Oczywiście pod nogi też czasami zdarza mi się spojrzeć ;-) Na Filusia!

albo na smoka toruńskiego, bardzo przyjemnego zwierza, o, prosz brdzo:


Jakby było mało, pozazdrościliśmy widoków szybującemu nad kościelną wieżą paralotniarzowi i czym prędzej postanowiliśmy wdrapać się na Ratusz :-) Tu biję czółkiem w podloże przed moim mężem, albowiem dokonał tego czynu z dwunastokilogramowym, wierzgającym balastem na ręku ;-)



Uffffff, męczące, ale warto było!  W końcu przyszła pora na deserek, bo jak to - być w Toruniu i nie spróbować piernika? My nie tylko jedliśmy, ale i sami wypiekaliśmy - w Muzeum Piernika :-) Polecam to miejsce na wypad z dziećmi w wieku przedszkolno - szkolnym, reszta może być trochę skonsternowana wąchaniem cynamonu czy oglądaniem pieprzu (pierwszy raz na oczy widziałam :-))) ) . Ale jak przyszło do lepienia pierników, wszyscy bawili się jak dzieci :-))


Ta w niebieskie kółka to ja :-))))


Na koniec wygłaskaliśmy słynne żabki - na szczęście. Legenda miejska głosi, że niegdyś Toruń nawiedziła plaga żab, której kres położył sprytny flisak: otóż zagrał on na skrzypkach tak fałszywie, że żaby same pouciekały. Jak widać, znalazło się parę głuchych płazów, które do tej pory siedzą z flisakiem przy fontannie ;-))) A jak się taką żabę pogłaszcze - to szczęście zagwarantowane!


Ogłoszenia parafialne ;-)
Bardzo polecamy jako noclegownię, zwłaszcza na 1-2 noce, hotel ETAP, tuż przy Starówce, cena: ok. 120 zł za dobę za pokój dwuosobowy.
Nie polecamy sieciowego Sphinxa na Starówce - chyba, że ktoś lubi czuć się niemile widziany ;-)
Lody u Lenkiewicza są ogromne i pyszne :-))))))

4 komentarze:

  1. Cuuuuudnie :))) I relacja i fotki super! Dzieki za przypomnienie jednego z moich ukochanych miast. Uwielbiam Torun i chetnie bym sie znow tam wybrala. Na szczescie twoja foto-relacja troche moje "chcenie" zaspokoila :*
    Ps. Ja chce jeszcze Mikiego zobaczyc, jak zwiedzal Torun!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Toruń i fajnie znowu zobaczyć znajome miejsca na Twoich zdjęciach :)))
    to pisałam ja, Julianka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Małgosia, Juli - dziękuję. Teraz Toruń jest i jednym z moich ulubionych miast :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. ...oj, lata temu byłam w Toruniu, to rodzinne miasto mojego, śp. już chrzestnego, widzę jak bardzo się zmienił i to na korzyść...Prześliczne podświetlone fontanny, robią wrażenie tańczących :)

    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń