wtorek, 19 lipca 2011

trochę gonimy ostatnio, pomiędzy dwoma domami albo na kopiec Wyzwolenia ;-) (niektórzy także do pracy ;-))

Bycie gościem we własnym domu ma wiele zalet: zostawiasz czyste mieszkanie i po 10 godzinach zastajesz je w takim samym, cudownym stanie, przestajesz zwracać uwagę na drażniące Cię do tej pory szczegóły typu "na tej cholernej podłodze wszystko widać", jesteś mniej znudzona codziennymi widokami itp. itd. Miodzio. Codziennie pakujemy z Mikołajkiem plecak i ruszamy do innego mieszkanka, a w nim - pozostawionego nam do opieki zoo w postaci dwóch kotów o skrajnie różnych osobowościach. Zważywszy, że jeden z nich nie jest w stanie przeżyć bez jedzenia kilku godzin, wracamy dopiero wieczorem. Oczywiście nie siedzimy na tyłkach cały czas - pomiędzy karmieniem i dopieszczaniem dżinksów robimy sobie małe wypadziki na miasto, z czego relacja - wkrótce!
A poniżej kilka weekendowych migawek, będących zapowiedzią obszerniejszej relacji z zielonych rejonów Śląska. Na więcej nie mam chwilowo siły ;-)))


1 komentarz:

  1. Twoich tekstów mi mało!
    Świetnie piszesz. Czekam na więcej!
    Uściski. Spokojnego weekendu. Odpoczynku i słońca!

    OdpowiedzUsuń