Ależ na-ten-tych-miast! Uwielbiam Hel :-) Zwłaszcza, że miałam okazję przebywać na Półwyspie już niejako po sezonie ;-) Tylko wstęp do Helu mnie rozczarował, Władysławowo. A może po prostu byłam nie w tym miejscu, w którym trzeba było być? Jedziemy, mając morze po obu stronach - fajna świadomość! W Chałupach nie mogę się powstrzymać i mamroczę pod nosem piosenkę pana Zbigniewa Wu, rozglądając się jednocześnie za odpowiednią plażą :-)))) Jest? Nie ma?? :-)))
Zatrzymujemy się w Juracie. Patrzę na tę współczesną, ale oczyma wyobraźni widzę przedwojenną.
Przyglądam się domkom zatopionym w sosnowym lesie, z przyjemnością spaceruję po molo (jak tam jest płytko!), a po drugiej stronie nareszcie zachowuję się jak każdy porządny nadmorski turysta i daję sobie zmoczyć tyłek :-))) Boskie fale!
Fajna ta Jurata, tylko strasznie droga - posezonowa cena za pokój przy smażalni ryb - 200 zł, pfffffff. No to chyba jednak wracamy do 3miasta? ;-) Nie znaleźliśmy też żadnej knajpki, która by nas zachęciła, więc na obiad ruszamy do Helu. To miasteczko już znamy, byliśmy tu kilka dni wcześniej, tramwajem wodnym :-) Łazimy po porcie, wdychamy rybne zapaszki, idziemy na cypel - po drodze mijają nas umundurowani ludzie, okazuje się, że trafiliśmy na D-day Hel - rekonstrukcję scen z II wojny światowej, a konkretnie - lądowanie aliantów w Normandii. Niesamowitą pasję mają w sobie ci ludzie! Gdyby jeszcze Pan Prowadzący mniej mówił... ;-)))
W poszukiwaniu fal - za tramwajem wodnym :-)
Jeszcze tu wrócimy! Czekają fortyfikacje. Ale to już jak Mały nie będzie taki mały ;-)
:-))))))))
O! Na te fotki czekałam :). Rzeczywiście my też nie znaleźliśmy ciekawego miejsca w Juracie, żeby coś zjeść. Ogólnie można się przejść i zmykać dalej. A byliście w fokarium? Miłego dnia!
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuń... jestem miłośniczką wszelakich rekonstrukcji historycznych, militariów, fortyfikacji ,morza, statków i ...historii. O tym między innymi piszę na swoim blogu...zapraszam:)
Ps..tylko aby dotrzeć do owych postów trzeba poruszyć archiwum;)
Pozdrawiam serdecznie :)
Kasiu, no popatrz, coś ta Jurata kulinarnie nie wymiata, hehe. Ale ogólnie - bardzo fajnie. W fokarium byliśmy rok temu! I nawet udało się nam zobaczyć kawałek foczki ;-)))
OdpowiedzUsuńMeg, bardzo chętnie zajrzę, dziękuję! Pozdrawiam również :-)))
Kupuję Hel- 125 i mewy na molo.
OdpowiedzUsuń:-)
Moc uścisków i pozdrowień!
Agnieszko,
OdpowiedzUsuńDziękuję za zajrzenie i za przeczytanie archiwalnych postów, obiecuję, że przeczytam i Twoje...
Serdecznie pozdrawiam:)
Mimi :-) jak dobrze, ze wróciłaś :-) Wiem, ze kochasz morze :-))))
OdpowiedzUsuńMeg :-)))
Go to hel mnie rozwalił :LOL:
OdpowiedzUsuńChociaż Hel jest tak blisko nas w te wakacje nie odwiedziłam go ani razu, mam nadzieję, że w jakiś jesienny weekend to nadrobię, a póki co dziękuję za ten wpis;)
OdpowiedzUsuńMałgosia :-))))
OdpowiedzUsuńbajowko, często chyba jest tak, ze jak coś mamy "pod ręką" to bywamy tam rzadziej :-)))
To prawda chociaż nie ukrywam, ze ze znajomymi w wakacje często jeździliśmy na weekendy właśnie na Hel, zresztą o każdej porze roku zdarzało nam się tam bywać:)
OdpowiedzUsuńCudownie - chciałabym tak! Tymczasem mamy bliżej w góry ;-)
OdpowiedzUsuńFajne te morskie klimaty! HEL-125 szczególnie mi się podoba - ach ta czerwień, i te liny... :)))
OdpowiedzUsuń