sobota, 30 listopada 2013

Wspomnień garść :-)


 Z cyklu "co było, jak nas tu nie było" ;-) - zapraszam na małą, malutką retrospekcję :-)) A przy okazji, trochę lata tej jesieni - nie zaszkodzi? Małe oderwanie od adwentowo - świątecznych klimatów :-)
















A może rozpoznajecie chociaż niektóre z tych miejsc? :-)

piątek, 29 listopada 2013

O rety, rety!

Na wszystkich znajomych blogach pełna synchronizacja z rzeczywistością, jesień, zima, świąteczne nastroje pełną parą, a ja co? W wiosennych plenerach zostałam, o zgrozo! Gdzie lato? Gdzie wakacje? Gdzie jesień, gdzie kasztany, gdzie dynie? Im dłużej nie pisałam, tym trudniej było powrócić. Czy ktoś mnie jeszcze pamięta? Och, wiem, że tak, bo niektórzy z Was zaglądali tu mimo zastoju i mojego milczenia - bardzo Wam dziękuję, to niesamowite!

Zeszłoroczna jesień była dla mnie wyjątkowo łaskawa i jawi się w mojej pamięci jako ciepły, słoneczny, kolorowy czas.  Tej, no cóż... na pewno tak nie zapamiętam. Zainaugurowały ją choróbska i przeziębienia, potem przejęły różne mniejsze i większe dołki, doły i doliny, niby nic, ale jakoś ciężko się było wydostać na powierzchnię. Mam nadzieję, ze to już za mną, bo przecież zbliża się jeden z najmilszych, najcieplejszych, przynajmniej symbolicznie  ;-), okresów w roku :-) Co prawda w tym roku święta mieliśmy spędzić wyjazdowo, ale koniec końców zostajemy w domu, albowiem wielkimi krokami zbliża się moment, w którym będzie nas więcej :-) Starszy Brat tymczasem został dzielnym przedszkolakiem i dał przy okazji nauczkę swoim rodzicom - więcej wiary we własne dziecko! :-)
Tak, tak, oto nasze nowe wyzwania :-)))))



Mam dziś kilka spraw do załatwienia (brrrrr! a na dworze szaro, ciemno, plucha), ale zanim to nastąpi...




Miłego dnia! :-))))))

poniedziałek, 6 maja 2013

Wiosna w sercu, wiosna w domu, wiosna za oknem, a co na talerzu? ;-)


Chyba wszyscy pamiętamy, jak bardzo zima dała nam się we znaki i jak wyczekiwaliśmy słońca, światła i zieleni. W domach wielu blogerek, mimo śniegu za oknem, rozkwitały hiacynty i żonkile, pojawiały się miętowe i błękitne akcenty, lekkie dania... wszystko z tęsknoty za wiosną. Kiedy jechaliśmy do rodziny na święta wielkanocne, mijaliśmy bajkowe krajobrazy: ośnieżone drzewa, duże płatki śniegu wirujące powoli... Gdyby nie zmęczenie zimą i świadomość pory roku, mogłoby być naprawdę magicznie... Ale nie było. Zwłaszcza, ze na drugi dzień czar prysł i znowu zrobiło się ciemno i ponuro. Jednak w końcu doczekaliśmy się! W ciągu kilku dni trawa przed naszym domem stała się niemożliwie zielona, a okoliczne owocowe drzewka pokryły tysiące kwiatów. To moja ulubiona część wiosny ;-)






Nawet w naszym domu zrobiło się wiosennie. Wcześniej, z różnych względów, nie miałam do tego głowy. Ale czerwienie zostają! Bardzo je lubię, pod warunkiem, że nie jest ich za wiele :-)




Wiosną ożył również pobliski targ, a ja znowu zaczęłam go odwiedzać. Jednak zakupy wciąż jeszcze "zimowe" - wiejskie jajka, twaróg, jabłka, orzechy, olej lniany. Lubię też chodzić do staruszków, którzy sprzedają zioła, szczepki roślin, to, co mają w ogródkach - żeby dorobić troszkę do emerytury. Nie można przejść obok nich obojętnie :-) Omijam za to pęczki rzodkiewek, główki sałat i lśniące truskawki. Na to jeszcze za wcześnie, a poza tym zaopatrzyłam się w kiełkownicę i mam swój serek rzodkiewkowy  - z rzodkiewkowymi kiełkami :-) Smak ten sam, a o ile zdrowiej! Albo twaróg z olejem lnianym, słonecznikiem i czarnuszką - pyszka! 

Najwięcej radości jednak przysparza mi ostatnio realizacja jednego z noworocznych postanowień - w końcu ruszyła moja domowa piekarnia! Po różnych przygodach z nieudanymi zakwasami i bochenkami, którymi można było niejednego wroga uszkodzić ;-), nareszcie udało mi się wyhodować porządny żytni zakwas, który jest niemal moim drugim dzieckiem ;-) Mówię do niego i przestrzegam pór karmienia, więc powiedzcie sami... ;-) 


Chleby piekę z przepisów zamieszczonych w Pracowni Wypieków i na żadnym się jeszcze nie zawiodłam. Są wspaniałe, a ja z coraz mniejszym strachem, wypróbowuję kolejne. Możliwe nawet, że wkrótce odważę się wprowadzać własne zmiany ;-) Do tego wszystkiego, swoje podwoje otworzył równocześnie nasz domowy browar, więc możecie sobie wyobrazić, co działo się w naszym maleńkim aneksiku. Sodomia i Gomoria, jak mawia Pani Frau ;-)))) 




A wkrótce - o moich kolejnych noworocznych postanowieniach :-)  A jak się mają Wasze, jeśli były?

Wiosenne uściski!

piątek, 3 maja 2013

trochę Bielska, trochę Cieszyna :-)








Progności TVNu znowu nie zawiedli i na majowy długi weekend można było spodziewać się odwrotności zapowiadanej pogody :-) Na południu miało być lato, tak więc ponury pierwszomajowy poranek wcale nas nie zaskoczył :-))) Mimo to postanowiliśmy, że pogoda nie będzie nami rządziła, a z Bielska do Cieszyna wygnały nas nie deszcze, a pohukiwania narodowców, zgromadzonych pod czujnym okiem policji na jednym z placów. W Cieszynie atmosfera była zdecydowanie bardziej przyjazna, na ulicach Polacy, Czesi, zmierzający na seanse filmowe w ramach Przeglądu KINO NA GRANICY.






Uwielbiam szyldy i stare drzwi :-)



Pod biało-czerwonymi parasolami jedliśmy obiad. Tutaj też powzięłam ostateczne postanowienie wożenia własnego prowiantu, co, jakby nie było, nie jest najlepszą rekomendacją dla owej restauracji ;-)



Na których zdjęciach jest polski Cieszyn, na których czeski, a gdzie Bielsko - Biała? Teraz pamiętam,  a za rok, dwa? Kto wie, może będę musiała dla przypomnienia pojechać jeszcze raz ;-)