W poprzednim poście wspominałam o przepisie na ciasto, który znalazłam w książce "Nasze jedzenie. Naturalnie!", wydanej przez IKEĘ. To był strzał w dziesiątkę! Wilgotne, ale nie zakalcowate, owocowe, korzenne, pyszne! Przed wszędobylskimi muszkami (też macie ich tyle? to jakaś zmora!), schowałam je do lodówki, i schłodzone, okazało się jeszcze lepsze!
przepis (podaję za książką "Nasze jedzenie, naturalnie!")
700 g gotowych do użycia (odpestkowanych) owoców, np. śliwek, gruszek
3/4 łyżeczki świeżo zmielonego cynamonu
3/4 łyżeczki świeżo zmielonych goździków
3/4 łyżeczki świeżo zmielonego ziela angielskiego
1/2 łyżeczki świeżo zmielonej gałki muszkatołowej
300 g mąki pszennej (ja dałam pół na pół z pełnoziarnistą orkiszową)
200 g jasnego trzcinowego cukru muscovado
225 g jasnego cukru trzcinowego
(ja użyłam tylko jasnego cukru trzcinowego, ok. 300 g - ciasto jest słodkie)
2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki soli morskiej
4 ubite jajka
100 ml oleju krokoszowego lub arachidowego (ja użyłam ryżowego)
Gruszki obrać, pokroić w kostkę, ok. 2x2 cm
Śliwki przepołowić (ja miałam duże śliwki, więc podzieliłam je na ćwiartki)
(owoce powinny być pokrojone na spore kawałki, w przeciwnym razie "znikną" w cieście)
Przełożyć do miski.
Przyprawy wymieszać z mąką, cukrem, solą, sodą (w pierwszej wersji napisałam Z DODĄ, hehehe). Kilka łyżek mieszanki dodać do owoców, przemieszać.
Dodać jajka i olej, wymieszać. Przełożyć owoce do ciasta, wymieszać. Owoców będzie więcej, niż ciasta i tak ma być!
Całość przełożyć do wyłożonej pergaminem tortownicy o średnicy ok. 24 cm
Przykryć ciasto folią aluminiową (posmarowaną odrobiną oleju, żeby masa do niej nie przywarła)
i piec w temperaturze 175 st. przez 45 minut. Zdjąć folię i piec jeszcze przez 25-30 minut, do suchego patyczka ;-)
Gotowe ciasto odstawić do całkowitego wystygnięcia, posypać cukrem pudrem, jeść!
Wygląda wspaniale!
OdpowiedzUsuńPoproszę kawałek ;)
coś tam jeszcze w lodówce zostało ;-))))
UsuńIdealny początek października! :)
OdpowiedzUsuńMuszki i biedronki ostatnio postanowiły przyatakować ;)
Miłego dnia!
Kasiu, plagę biedronek mieliśmy w zeszłym roku! Ale przynajmniej nie właziły mi do żarcia ;-))))
UsuńPozdrowienia!
wyglada cudnie! :)))
OdpowiedzUsuńteż mam muszki - myślałam że tylko u mnie taka plaga! :/
O proszę... Ciekawe, kiedy odpuszczą ;-)))
UsuńCiasto wygląda bardzo apetycznie... Aguś, z czego ono jest takie brązowe?
OdpowiedzUsuńW przepisie nie zauważyłam czekolady ani kakao. A może ja już niedowidzę?
Lubimy takie "Murzynki"
Pozdrawiam:)
Łucjo, ta ciemna barwa to od trzcinowego cukru, przypraw i sody :-)
UsuńUściski!
Wygląda pysznie! :)
OdpowiedzUsuńi tak też smakuje, zapewniam :):)
Usuń