Spośród dziesiątek pocztówek dźwiękowych, jakie kręciły się w kółko na naszym adapterze jakieś 30 lat temu, miałam kilka swoich ulubionych, których wygląd i dźwięki pamiętam do dziś, a tą najulubieńszą była płyta z piosenką o żufrytach. Znacie ją na pewno!
ciągle pada,
asfalt ulic jest dziś mokry jak żufryty,
mokre niebo się opuszcza coraz niżej,
żeby przejrzeć się w marszczonej deszczem wodzie,
a ja?
A ja chodzę! :-)))
yyy, coś nie tak? ;-)
ciągle pada,
asfalt ulic jest dziś mokry jak żufryty,
mokre niebo się opuszcza coraz niżej,
żeby przejrzeć się w marszczonej deszczem wodzie,
a ja?
A ja chodzę! :-)))
yyy, coś nie tak? ;-)
Oczywiście jako bardzo dociekliwe dziecko, chciałam koniecznie wiedzieć co to takiego te żufryty i dlaczego są mokre, ale wszyscy bezradnie rozkładali ręce i wzruszali ramionami. Nikt też jakoś nie skojarzył, że są one ściśle powiązane z tą konkretną piosenką, albowiem jako dorośli słyszeli swoją dorosłą wersję - wiecie, tę z brzuchem ryby ;-))
Ja też ją kiedyś w końcu usłyszałam (niestety ;-) ) i definitywnie zaprzestałam zadawania pytań w tym temacie (znalazłam sobie inne, bądźcie pewni ;-))
Ale i tak, w deszczowe dni, do tej pory, śpiewam sobie w myślach piosenkę o żufrytach ;-)
Na pohybel! ;-)))))
Tylko już z tym łażeniem w deszczu trochę gorzej... Wczoraj lało bez przerwy, od samego rana, więc wyszło na to, że weekend spędziliśmy domowo i wcale nie deszczowo:-)ostatnie truskawki; mix melisy, listków laurowych i kawy - na szczęście nie w filiżance ;-)) (listki wykorzystane do ozdoby zobaczyłam kiedyś TUTAJ, bodajże na świeczkach? i postanowiłam wykorzystać, bo to bardzo fajny pomysł! :-) Doprawdy nie wiem, dlaczego do tej pory wrzucałam je tylko do zupek i pasty z soczewicy ;-)
domowy kisiel jagodowy (z pozdrowieniami dla Mimi); papryczki nadziewane - w sam raz na przejęcie prezydencji UE od Węgier ;-) (przynajmniej papryczki, bo kisiel to nie wiem, chyba nie ;-)) ).
pamiątka ze spaceru po łące (kiedy-była-jeszcze-ładna-pogoda); farbki akrylowe, których jako beztalencie używam li i jedynie do dekupażu :-)
pomidorki kaliskie - nasze ulubione; próbny słój ogórków - teraz codziennie sprawdzamy CZY JUŻ
druga część polnego bukietu i anioł, którego powinny rozpoznać co najmniej dwie osoby ;-) podwójnie szczęśliwy :-)
Sie obsmialam :))))
OdpowiedzUsuńKazdy chyba ma takie piosenki na swoim koncie, ja ze swojego 'dziecięctwa' pamietam co najmniej dwie, gdzie slyszalam to, czego nie ma :) Ale w tym przeciez caly urok :)
Aniołka wyglada na szczesliwą, wiec co najmniej trzy osoby sa szczesliwe ;) :*
Tak, tak, ja wierzę w takie przedmioty z dobrą energią :-) A Anielica z pewnością ma jej całe mnóstwo!
OdpowiedzUsuńOjej, jak fajnie!
OdpowiedzUsuńDziękuję za kisielowe pozdrowienia.
Piękne fotki!
100% lata!
Mimi - nie mogło być inaczej, wszak dzięki Tobie już NIGDY nie będzie kisielu z papierka!
OdpowiedzUsuń